Koń jaki jest, każdy widzi, a o Michałkach wstęp już był. Kto wiedzie prym w oryginalności i historii, a kto nabył prawa do nazwy - historie spektakularne się za tym nie kryją, lub są tak dobrze zakonspirowane, że oznacza to potężne zmagania finansowo-prawne, w co tym lepiej nie wnikać. Fakty są takie, że znalazłem Michałki w wersji Michaszki firmy Mieszko, oczywiście w białej czekoladzie.
Do rzeczy
Stwierdzam czekoladę, bo masło kakaowe. Białe Michaszki oblane są prawdziwą czekoladą, choć dość cienką jej warstwą. Czekolada ta jest dość lepka w temperaturze pokojowej, bardzo szybko rozpływa się w ustach nie dodając prawie nic od siebie do ogólnego smaku cukierka.
Wnętrze cukierka jest rozczarowujące. Być może jest to wina przechowywania w sklepie (kupowane na wagę), być może taka seria wyszła producentowi, rzecz trzeba będzie jeszcze poddać drugiej próbie, ale na dzień dzisiejszy nie jestem zachwycony w żadnym stopniu. Rdzeń cukierka jest bardzo suchy przez co pewnie bardzo kruchy, przypominający trochę w konsystencji i smaku pismaniye. Kawałki orzechów w treści wnętrza są niewielkie, nie zawierają wafelków ani herbatników, smak całości nie wyróżnia się niczym szczególnym - owszem, jest słodki, delikatnie orzechowy, leciutko waniliowy, ale nie powala.
Aby zadość stało się prawu i sprawiedliwości (hły), pozwolę sobie subiektywnie ocenić Michaszki Białe, biorąc pod uwagę ich wygląd, smak, wielkość oraz zdolność rozwiązywania łamigłówek (zerowa...), oceniam je na mocne 3/10 + pół trąbki na zachętę.
Dostępność
Dostępne raczej dość szeroko, na wagę w cenie ok. 25zł/kg oraz w opakowaniach 220g i 260g. Jako ciekawostkę, mającą również wpływ na ocenę, podam, że pojedynczy biały Michaszek waży zaledwie 10gramów. Biała rozpacz :C
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz